sobota, 5 lutego 2011

Biblioteki „na zielono”

Biblioteka jako miejsce przyjazne środowisku, kształtujące świadomość ekologiczną lokalnej społeczności? Jak najbardziej. Taką rolę pełnią biblioteki od dawna, choć nie zawsze jest ona tak dosłownie nazywana czy rozpoznawana. W programach bibliotecznych zajęć dla dzieci i młodzieży tematyka ekologiczna gości często (np. w Bibliotece Miejskiej w Cieszynie w ramach projektu „Magiczne przygody kropelki wody”), a w księgozbiorach bibliotek publicznych można znaleźć bogatą literaturę przedmiotu. Jednak bibliotek zaangażowanych w propagowanie idei recyklingu i jednocześnie prowadzących zbiórkę odpadów nie ma u nas zbyt wiele. 

W USA pojemniki na odpady umieszczone w bibliotekach nie są rzadkością. W trakcie naszej wizyty uwieczniliśmy na zdjęciach kilka z nich:
Pojemnik na zużyte baterie w Chicago Public Library
Ulotka informująca, gdzie można wyrzucić stare baterie (Chicago Public Library)
Pojemnik na zużyte butelki i puszki (YouMedia, Chicago Public Library)
Pojemnik na odpady: szkło, aluminium, papier, karton i plastik (Biblioteka Uniwersytetu w Chicago) - z informacją, że recykling nie jest tak skomplikowany jak się wydaje :)
Pojemnik na zużyte żarówki (Paris Carnegie Public Library)
Kontener na flagi narodowe (Chicago Public Library)

Inne rodzaje odpadów zbieranych przez amerykańskie biblioteki to m.in.. telefony komórkowe, ładowarki i inne akcesoria telefoniczne, a także zużyte kartridże do drukarek (przykład: Mill Valley Public Library w Kaliforni), torby plastikowe, płyty kompaktowe, taśmy wideo (przykład: Des Plaines Public Library, Illinois) i stare książki telefoniczne (przykład: Santa Fe Public Library).
Biblioteka w Des Plaines publikuje na swojej stronie przewodnik tematyczny „Green Guide”  w postaci serwisu Wiki, w którym znajdziemy informacje o zbiorach i wydarzeniach w bibliotece związanych z tematyką ekologiczną, linki do katalogu z wynikami wyszukiwania przedmiotowego, materiały informacyjne i promocyjne, np. film przygotowany przez pracowników biblioteki.

Wiele ciekawych informacji o "zielonych bibliotekach" w USA znajdziemy także w artykule "Going green in North American public libraries" – materiale przygotowanym na ubiegłoroczny Kongres IFLA w Goteborgu. Okazuje się, na przykład, że mimo  szeroko prowadzonej działalności edukacyjnej i promocyjnej w zakresie ekologii biblioteki amerykańskie nie uwzględniają tej działalności w oficjalnych dokumentach strategicznych czy deklaracjach misji, podczas gdy biblioteki kanadyjskie tak robią. W cytowanej przez autorów artukułu literaturze biblioteki przedstawiane są jako instytucje przodujące we wdrażaniu ekologicznych rozwiązań i działań (takich jak udostępnianie publikacji elektronicznych, gromadzenie księgozbiorów i upowszechnianie wiedzy o ochronie środowiska, wykorzystywanie produktów energooszczędnych, edukowanie społeczności itp.).

W rozważaniach na temat “zielonych bibliotek” wiele miejsca poświęcają Amerykanie projektowaniu przyjaznych środowisku bibliotecznych budynków. Tym tematom poświęcone są m.in. dwa ciekawe blogi: Going green @ your library i The Green Library. Na stronie The Green Libraries Directory  można obejrzeć mapę bibliotek w USA I Kanadzie, których budynki otrzymały międzynarodowy certyfikat LEED  (Leadership in Energy & Environmental Design). 

Warto też zajrzeć na stronę „100 ways to make your library a little greener” zawierającą 100 wskazówek i pomysłów na  proekologiczne praktyki i działania. Do ciekawszych należą: promowanie korzystania z narzędzi pracy online, np. Monkey on Your Back, zakładanie bibliotecznych ogrodów, współzawodnictwo w recyklingu odpadów czy wprowadzanie biodegradowalnych kart bibliotecznych (przykład: eko-karta  San Francisco Public Library  wykonana z… kukurydzy).

Agnieszka Koszowska - FRSI

sobota, 22 stycznia 2011

"Biblioteczna filantropia" czyli o finansowaniu Biblioteki Publicznej w Chicago

Wielokrotnie wspominana w bibliolabowych postach Biblioteka Publiczna w Chicago posiada ważnego partnera i sprzymierzeńca w postaci wspierającej ją finansowo Fundacji. Chicago Public Library Foundation została założona w 1986 jako niezależna organizacja non-profit, której celem jest współpraca z władzami miasta Chicago w formie partnerstwa publiczno-prywatnego na rzecz chicagowskiej biblioteki.

W siedzibie Chicago Public Library Foundation
Dzięki pozyskanym przez Fundację środkom finansowym biblioteka zapoczątkowała nowe programy i usługi (m.in. opisane artykułach CyberNawigatorzy na Start! i Nieustający Medialab czyli YOUmedia w Chicago Public Library), a także zmiany organizacyjne (wydłużone godziny pracy, dostępność niedzielę), które następnie zostały uwzględnione w budżecie miejskim. Biblioteka otrzymuje za pośrednictwem Fundacji dofinansowanie także na swoje bieżące potrzeby, takie jak zakup nowości, rozwój księgozbioru czy realizacja podstawowych usług dla społeczności. Środki pochodzą z różnych źródeł: grantów, dotacji fundacji i stowarzyszeń oraz darów pienieżnych przekazywanych przez korporacje i prywatnych darczyńców. Założycieli Fundacji już w latach 80-tych ubiegłego wieku połączyło wspólne przekonanie, że zasoby prywatne są niezbędne, by zbudować i utrzymać bogatą, nowoczesną ofertę usług bibliotecznych na najwyższym światowym poziomie.

O ile pozyskiwanie funduszy z dodatkowych źródeł nie jest w naszych bibliotekach żadną nowością, to formy i metody działań prowadzonych przez Fundację mogą się wydawać w polskiej rzeczywistości bibliotecznej nieco egzotyczne. Odwiedzający stronę Chicago Public Library Foundation goście zachęcani są do przekazywania online datków pieniężnych w różnej wysokości za pomocą specjalnego formularza. Datki przeznaczone na realizację letniego programu promocji czytelnictwa mogą być dedykowane konkretnym osobom (np. przyjaciołom lub członkom rodziny ofiarodawcy) – osoby te (wraz ze swoimi „sponsorami”) otrzymują następnie zaproszenie na uroczystość podsumowującą program.
W siedzibie Chicago Public Library Foundation
Darczyńcy, którzy ofiarują co najmniej tysiąc dolarów, stają się członkami elitarnego towarzystwa – the Sandburg Society. Do członkostwa zachęca nie tylko przesłanie na stronie Fundacji odwołujące się do społecznych potrzeb potencjalnych ofiarodawców: ich hojność przyczyni się do zmian na lepsze w życiu mieszkańców Chicago i ich rodzin. Lecz członkowie – jako „specjalni” przyjaciele biblioteki – mają także swoje przywileje. Są zapraszani na prywatne, ekskluzywne spotkania ze znanymi autorami, mają rezerwację na wydarzenia kulturalne organizowane przez bibliotekę, ich nazwiska publikowane są w rocznych raportach i na stronach WWW biblioteki, otrzymują też różne publikacje – m.in. książki wykorzystywane w akcji „One Book, One Chicago”. Lista korzyści z tytułu przynależności do Towarzystwa im. Sandburga (zależnych od wysokości  przekazywanych kwot) znajduje się na stronie CPLF. Nie bez znaczenia jest też fakt, że środki pieniężne przekazywane w darze Fundacji (nie tylko w tak wysokich kwotach, jakie ofiarują członkowie Sandburg Society) można zgodnie z prawem odliczyć od podatku dochodowego.

Innym przykładem „bibliotecznej filantropii” jest wykorzystanie popularnego w USA zwyczaju, jakim jest organizacja obiadów lub kolacji dobroczynnych, w celu pozyskania funduszy dla biblioteki. Fundacja organizuje takie kolacje np. przy okazji przyznawania ważnych nagród literackich, takich jak Nagroda im. Carla Sandburga. Cena za rezerwację 10-osobowego stołu zaczyna się od 10 000 dolarów, indywidualne bilety kosztują 1000$ i 2500$, a w kolacjach uczestniczy kilkaset osób. Podczas jednej z takich kolacji zebrano (w ciągu 1 nocy) milion dolarów.

W serwisie Charity Navigator – przewodniku po organizacjach prowadzących działalność charytatywną – Chicago Public Library Foundation po raz trzeci z rzędu otrzymała najwyższą ocenę: 4 gwiazdki.

Agnieszka Koszowska - FRSI

niedziela, 16 stycznia 2011

Bibliolab.pl - wrażenia z podróży

Niedawno w Biuletynie Programu Rozwoju Bibliotek znalazła się informacja o "bibliolabowej" wizycie w USA wraz z wypowiedziami uczestników podsumowującymi ich wrażenia i spostrzeżenia na temat amerykańskich bibliotek. Zamieszczamy te wypowiedzi także tutaj, bowiem stanowią one kwintesencję naszych wrażeń, ocen i inspiracji, pokazują też kierunki zmian, jakie warto by rozważyć, myśląc o przyszłości polskich bibliotek.

Uczestnicy wizyty w Chicago Public Library
Dr hab. Katarzyna Materska (Biblioteka Publiczna m. st. Warszawy): „Jestem pod wrażeniem, do jakiego stopnia pozyskuje i wykorzystuje się sprzymierzeńców biblioteki w myśl amerykańskiego hasła: „biblioteka dla społeczności, społeczność dla biblioteki”. I jakoś wszyscy widzą w tym wspólną sprawę”.

Elżbieta Mieczkowska (Warmińsko-Mazurska Biblioteka Pedagogiczna im. Karola Wojtyły w Elblągu): „Najbardziej zaintrygowało mnie wykorzystanie wolontariatu w działalności amerykańskich bibliotek. Wolontariusze z jednej strony wspomagają bibliotekarzy w realizacji zadań, a z drugiej uosabiają jej społecznościowy charakter i są dowodem na stabilne umocowanie  instytucji w społeczności lokalnej - urzeczywistnieniem hasła  "naszej biblioteki". Dzięki wizycie w USA utwierdziłam się w przekonaniu, że działalność edukacyjna bibliotek na polu edukacji medialnej jest inwestycją w przyszłość, służącą potencjalnym użytkownikom informacji i misją, którą mają do spełnienia polskie biblioteki szkolne, pedagogiczne i publiczne...(i to w tej kolejności).”

Remigiusz Lis (Biblioteka Śląska w Katowicach): "W USA bardzo zainteresowała mnie instytucja rad bibliotecznych, która całkowicie odmienia lokalne umocowanie biblioteki. Zwiększa jej uspołecznienie, wspiera, ale też stanowi elastyczne ciało kontrolne. Drugą rzeczą godną uwagi jest szeroki zakres edukacji medialnej prowadzonej przez biblioteki, dzięki której biblioteki wychowują sobie rzesze przyszłych odbiorców udostępnianych multimedialnych treści. Bibliotekarze prowadzą też ciekawe projekty kreatywnego wykorzystania mediów, inicjując przy tym społeczne zaangażowanie użytkowników - szczególnie młodzieży. Rzeczą godną najwyższego podziwu jest nastawienie bibliotek na komunikacyjność - biblioteka to miejsce "komunikacyjnego tornada". Otwarty dostęp do zbiorów, systemy samoobsługowe, sieci wymiany, szybka wymiana i aktualizacja zbiorów, troska o osoby wyłączone, wszechobecny Internet i wielomedialność zbiorów. Skutkuje to tym, że np. w bibliotece w Champaign, która dysponuje ok. 300 tys. publikacji w postaci tradycyjnej i cyfrowej, ich roczny, czytelniczy "obrót" wynosi ok. 2,6 mln jednostek. W bibliotece każdy może znaleźć coś dla siebie, jest atrakcyjna dla wszystkich pokoleń użytkowników i bardzo im potrzebna. Mówiąc krótko, jest przyciągającym miejscem oraz sprawnym systemem komunikacji.”

Grzegorz Gmiterek (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie): „Zaskoczyło mnie duże przywiązywanie uwagi amerykańskich bibliotekarzy do dwóch zjawisk: lobbingu i wolontariatu. Ich ogromnej roli w działalności i codziennym funkcjonowaniu książnic. Dodatkowo, interesująca była również swoista przejrzystość w wydawaniu pieniędzy obywateli (podatków). Również stopień wykorzystania elektronicznych urządzeń umożliwiających zapoznawanie się z różnego typu dokumentami był dużym zaskoczeniem. Szczególnie częsty widok ludzi korzystających z iPadów. Jedno miejsce zrobiło także na mnie ogromne wrażenie, a mianowicie Center for Research Libraries w Chicago. Zajmując się od kilku lat fenomenem Biblioteki 2.0 nie spodziewałem się, że istnieje gdzieś na świecie instytucja, która w tak oryginalny sposób gromadzi materiały i dokumenty z niemal całego świata, udowadniając jednocześnie, że tzw. zjawisko "długiego ogona" wcale nie musi ograniczać się tylko i wyłącznie do wirtualnego świata".

Dr Michał Zając (Uniwersytet Warszawski. Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych): „Zrobiło na mnie wrażenie..., jak bardzo serio i z szacunkiem bibliotekarze i bibliotekarki traktują  pieniądze podatnika. Najbardziej inspirujące było dla mnie dostrzeżenie zasięgu zainteresowania e-bookami. Nie doceniałem tego. Niby człowiek coś czyta. Ale zobaczenie w metrze przeciętnej osoby (niejednej!) wpatrzonej w Kindle’a...  bezcenne! Zajmę się e-czytaniem bardziej! Zaskoczyło mnie (ale kompletnie!), że Amerykanie, także bibliotekarze, głośno narzekają. Z mojej poprzedniej wizyty pamiętałem, że narzekanie to coś, czego tam się publicznie i przed obcymi absolutnie nie robi. Kryzys…”

Adrianna Walendziak (Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie): "Bardzo podobało mi się wyczulenie amerykańskich bibliotek publicznych na nowe potrzeby użytkowników. Np. ludzie otrzymują coraz więcej elektronicznych gadżetów jako prezenty świąteczne. A po świętach w bibliotece publicznej mogą zapisać się na kurs obsługi takich gadżetów. Zauważalny jest wzrost zainteresowania e-bookami. I biblioteka publiczna zakupuje czytniki e-booków, by je udostępniać swoim klientom. Z powodu kryzysu wiele osób straciło pracę. Więc biblioteka publiczna pomaga w poszukiwaniu nowego zatrudnienia. Powiększyła się liczba osób, których nie stać na zakup biletów np. do muzeum. W bibliotece publicznej można bezpłatnie wypożyczyć 4-osobową wejściówkę do wszystkich instytucji kulturalnych w mieście."

Izabela Kula (Biblioteka Miejska w Cieszynie): „Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, że amerykańskie biblioteki czynnie uczestniczą w rozwiązywaniu wielu ważnych kwestii i problemów społecznych. Na przykład Biblioteka Publiczna w Chicago zatrudnia 80 CyberNawigatorów, instruktorów uczących podstaw obsługi komputera, wykorzystywania poczty elektronicznej, poruszania się w sieci, którzy pomagają napisać CV, podanie o pracę lub wypełnić elektroniczny formularz. A także nauczycieli, którzy w godzinach pozaszkolnych pomagają dzieciom w nauce, zwłaszcza tym, dla których angielski nie jest językiem pierwszym, realizują program zwalczania analfabetyzmu w mieście i wiele innych akcji. Zatrudnieni specjaliści prowadzą też program walki z otyłością u dzieci.”

Mnie, podobnie jak Adriannie, w amerykańskich bibliotekach podobało się reagowanie na potrzeby potencjalnych użytkowników, a wręcz ich wyprzedzanie, domyślanie się, jakie mogłyby być. Jeden z przykładów to dostępność bibliotek publicznych w dniach i godzinach umożliwiających skorzystanie z nich osobom pracującym - biblioteki, które odwiedzaliśmy, były otwarte w niedzielę. I oczywiście bogata oferta online, dająca dostęp do zbiorów bez  konieczności wychodzenia z domu. Zwróciłam też uwagę na to, że w USA zaspokajanie potrzeb czytelniczych nie jest tożsame z wypożyczaniem książek "fizycznych" (po które należy przyjść do biblioteki). Można zaspokajać potrzebę czytania, korzystając z  bibliotecznych e-booków na własnym czytniku bądź iPadzie. Bibliotekarz w Ameryce nie tylko zaoferuje taką możliwość, lecz  także zachęci i poinformuje, jak to zrobić. Skorzysta przy tym z tradycyjnych metod i  form przekazu (instruktaż, ulotki, informacje na stronach WWW) oraz z tych bardziej nowoczesnych i na czasie (filmy w YouTube, informacja na Facebooku). Tam fizyczna, drukowana książka nie jest traktowana jako podstawa, na której opiera się funkcjonowanie biblioteki. Książka to jedno z wielu mediów, a treści mogą (i powinny) docierać do odbiorców na różne sposoby.

Agnieszka Koszowska - FRSI


sobota, 8 stycznia 2011

Jeszcze raz ALA – tym razem w Chicago

Cykl spotkań w Chicago rozpoczęliśmy od wizyty w tutejszej siedzibie Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy (ALA), gdzie w krzyżowy ogień pytań naszej grupy został wzięty Michael Dowling - Dyrektor Biura Współpracy Zagranicznej.

Na początek garść informacji podstawowych: ALA zostało założone w 1876 r. w celu działania na rzecz rozwoju, promocji i podniesienia jakości pracy bibliotek i zawodu bibliotekarskiego. Stowarzyszenie jest otwarte dla każdej osoby, biblioteki czy organizacji, która jest zainteresowana bibliotekarstwem (w szerokim tego słowa znaczeniu), oczywiście po opłaceniu ustalonej opłaty. Jak dowiedzieliśmy się na spotkaniu, w stowarzyszeniu pracuje 260 pracowników (większość w Chicago) w 11 wydziałach (np. ds. bibliotek szkolnych, publicznych, naukowych, „przyjaciół biblioteki” itp.). ALA zrzesza 62 tys. członków, w większości indywidualnych ale także członków korporacyjnych (np. studenci). Około 2 tys. to członkowie zagraniczni ze 110 krajów świata (w tym 50% z Kanady). Roczna składka dla członków stowarzyszenia to 130 dolarów oraz 50 dolarów za udział w dodatkowej sekcji.

Wpływy do budżetu stowarzyszenia pochodzą w 20% ze składek członkowskich, 40% z działu wydawniczego (dwie publikacje recenzujące książki prenumerowane przez biblioteki oraz wpływy z reklam zamieszczanych w tych wydawnictwach), 20% z organizacji konferencji i warsztatów oraz ze sprzedaży przestrzeni wystawienniczej.

Mocno spłycając, dwie najważniejsze sprawy poruszane podczas naszej wizyty, jakimi ALA się zajmuje, to promocja bibliotek oraz podnoszenie kwalifikacji bibliotekarzy i… ludzi związanych z bibliotekami, w tym członków rad bibliotecznych. W ramach promocji, organizuje m.in. kampanię „@t your library”. Kampania ta wyrosła z potrzeby pokazania zmian, jakie zaszły w bibliotekach, a jej główne cele, to:
  • podniesienie wiedzy na temat oferowanych usług w bibliotekach;
  • zwiększenie skali korzystania z bibliotek do pracy i życia codziennego;
  • zwiększenie nakładów finansowych na biblioteki;
  • zaangażowanie bibliotekarzy w politykę decydującą w sprawach swobody intelektualnej, dostępu do informacji i dostępu do Internetu;
  • zachęcanie do traktowania bibliotekarstwa jako wolnego zawodu.
Misja ALA zapisana na ścianie biura w Chicago
Inną, inspirującą kampanią jest „Read”, w ramach której celebryci (za darmo!) pozują z książkami do zdjęć. Następnie z tych fotografii robione są gadżety i plakaty, które biblioteki mogą zakupić w bardzo przystępnej cenie. Ostatnio, jak zdradził nam Michael Dowling, najlepiej sprzedaje się plakat z wizerunkiem Orlando Blooma.
Orlando Bloom promuje biblioteki - plakat zamieszczony w Chicago Public Library

W ramach podnoszenia kwalifikacji bibliotekarzy i osób współpracujących z bibliotekami, ALA organizuje warsztaty i konferencje (20-25 tys. uczestników, z czego 14 tys. to bibliotekarze), kursy specjalistyczne dla personelu bibliotecznego, który nie posiada wykształcenia kierunkowego, kursy dla członków rad bibliotecznych (aby znali swoje obowiązki i prawa, a także, aby byli jak najlepiej przygotowani do działalności na rzecz swoich bibliotek), kursy i warsztaty z rzecznictwa w sprawach bibliotek.

Rola stowarzyszenia jako „instytucji wspierającej kształcenie” jest niezwykle istotna – szczególnie biorąc pod uwagę, iż w większości stanów bibliotekarze muszą się wykazać, iż podnosili swoje kwalifikacje w danym okresie czasu: np. udowodnić 10 h nauki w ramach swojej specjalizacji.

Adrianna Walendziak - Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie

czwartek, 6 stycznia 2011

Biblioteka publiczna - otwarta dla każdego


W trakcie naszego pobytu w Stanach gazeta "USA Today" opublikowała artykuł "Libraries welcome the homeless", opisujący działania amerykańskich bibliotekarzy publicznych na rzecz osób bezdomnych. Chociaż żadna z wymienionych w artykułach bibliotek nie znalazła się w programie naszej wizyty, warto przyjrzeć się tym przedsięwzięciom. Dobitnie bowiem charakteryzują one nie tylko "społeczny", lecz także "socjalny" charakter  bibliotekarstwa w USA oraz to, jak bibliotekarze w tym kraju rozumieją słowa "publiczny", czy "równy dostęp do informacji".

Nieskomplikowane przeszukanie sieci podpowiada, że bezdomni w bibliotece to nie doraźna sprawa - podobny artykuł ukazał się w roku 2007 i obrazuje problem pogłębiony przez rozpoczynający się wówczas kryzys gospodarki USA. Był on związany właśnie z nieruchomościami, a w jego wyniku wiele osób utraciło swoje domy, stanowiące zabezpieczenie kredytu. Kryzys także dość bezpośrednio odbił się na bibliotekach, bowiem finansujące je lokalne budżety utrzymywane są z podatków od nieruchomości.

Bezdomni w nowoczesnej bibliotece w Seattle,
źródło: http://places.designobserver.com/entry.html?entry=813 
Amerykańskie prawo, gwarantując każdemu obywatelowi dostęp do informacji publicznej oraz tej udostępnianej przez publiczne instytucje, obejmuje i tę grupę potencjalnych użytkowników. Jak wiadomo, może być ona dość kłopotliwa w obsłudze, ze względu na możliwe, specyficzne i aspołeczne zachowania, niski poziom higieny, czy obsceniczny język, które odstraszają innych użytkowników. Dlatego sąd federalny już w postanowieniu z 1992, dotyczącym Pierwszej Poprawki do Konstytucji (właśnie ona stanowi o prawie dostępu) zezwolił bibliotekom na wprowadzenie odpowiednich zasad - "kodeksów zachowania", także dla bezdomnych użytkowników bibliotek. 


Zakres usług świadczonych bezdomnym przez biblioteki jest dość obszerny. Biblioteki organizują dla nich lekcje biblioteczne, kluby książki, kursy nauki obsługi komputera, pokazy filmów oraz pomagają szukać pracy przez Internet.  Prowadzą także wyspecjalizowane usługi informacyjne dotyczące możliwości uzyskania pomocy w lokalnych ośrodkach opieki socjalnej, pomocy psychologicznej, noclegowniach i łaźniach. Jedna z bibliotek zatrudnia bezdomnych, zlecając im pracę przy porządkowaniu toalet. Niekiedy bibliotekarzom w pracy z bezdomnymi pomagają grupy wolontariuszy, takie jak Serving the Homeless, przy  Mahon Public Library. Niektóre z bibliotek szczególną uwagę zwracają na bezdomne dzieci, przeprowadzając letnie, kilkudniowe obozy biblioteczne lub z pomocą wolontariuszy organizują biblioteczne zajęcia, zapraszając dzieci ze schronisk dla bezdomnych. 

Jak wynika z pierwszego z artykułów rozwój usług dla bezdomnych znajduje swoje odbicie w bibliotecznej architekturze. Fundując nowe budynki, bądź przebudowując stare, architekci uwzględniają specyfikę tej grupy użytkowników, dostosowując do jej potrzeb miejsca do siedzenia, lokalizację toalet, system wentylacji, czy stosując dodatkowe zabezpieczenia dla personelu. Architekt specjalizujący się w projektowaniu bibliotek, Jeffrey Scherer, (który prowadzi bardzo ciekawy blog dotyczący m. in. budownictwa bibliotecznego) mówi nawet o trendzie w tym zakresie.

Przykładem dalej idącego zinstytucjonalizowania obsługi bezdomnych jest biblioteka w San Francisco. Zatrudniła ona, w celu rozwiązania problemu rosnącej ich liczby, etatową specjalistkę opieki socjalnej, która poprzez nawiązywanie przyjaznych relacji z bezdomnymi, potrafi zapobiec niepożądanym zachowaniom, a także wspiera ich w zakresie możliwości uzyskania pomocy i korzystania z usług bibliotecznych. Pomysł okazał się skuteczny i podobne programy planują wprowadzić inne biblioteki publiczne większych miast.

San Francisco Public Library,
źródło: http://www.inetours.com/Pages/SF-photos/Civic/Public-Library.html 
San Francisco Public Library  i bezdomni

Uwzględnianie w bibliotekach publicznych USA usług dla bezdomnych nie wyczerpuje się jedynie w lokalnych inicjatywach bibliotek. Narodowa organizacja bibliotekarska - American Library Association - ustanowiła w swojej strukturze Hunger, Homelessness & Poverty Task Force - Social Responsibilities Round Table, które uważa, że:

"biblioteki i bibliotekarze muszą rozpoznawać i pomagać w rozwiązaniu problemów i nierówności społecznych, realizując mandat do działań na rzecz wspólnego dobra i wzmacniania demokracji."

SRRT realizuje tę misję m .in. poprzez wprowadzanie do programów branżowych konferencji problematyki ekonomicznie ubogich użytkowników, inicjowanie przydatnych bibliotekarzom publikacji i badań w tym zakresie oraz poprzez wspieranie w standaryzującej i promocyjnej działalności ALA tych usług bibliotecznych, które zapewniają wszystkim obywatelom równy dostęp do informacji. 


Remigiusz Lis - Biblioteka Śląska


Chicago Public Library – „W bibliotece publicznej spotykają się miejsca i możliwości” (Stuart Dybek)

Na ostatni dzień naszej wizyty – niewątpliwie chcąc nas zostawić pod ogromnym wrażeniem (co się udało!) – organizatorzy zaplanowali nam Chicago Public Library (CPL). Jak dowiadujemy się z broszur reklamujących bibliotekę, od ponad 125 lat CPL jest jedną z najważniejszych kulturalnych i edukacyjnych instytucji Chicago. Jest miejscem „lifelong learning”, ośrodkiem badawczym, zbiorem literatury, informacji, wzbogacającym mieszkańców Chicago, stanu Illinois i… świata.

Obecnie 79 lokalizacji CPL (włączając bibliotekę główną, dwie biblioteki regionalne oraz  76 filii zlokalizowanych na terenie całego miasta) „udostępnia innowacyjne usługi biblioteczne, technologie i narzędzia potrzebne mieszkańcom Chicago dla realizacji osobistych celów i dla zwiększenia konkurencyjności miasta na globalnym rynku” (według strony internetowej biblioteki).

Oczywiście ograniczony czas pobytu w Chicago nie pozwala nam na zapoznanie się z pracą wszystkich jednostek CPL, mamy jednak możliwość naocznego przekonania się, jak funkcjonuje „serce” CPL, czyli biblioteka centralna – Harold Washington Library Center.


Jej nazwa pochodzi od nazwiska dawnego burmistrza Chicago, Harolda Washingtona. Historia budynku (wbrew pierwszemu wrażeniu na jego widok) nie sięga daleko – powstał on w 1991 r., jako realizacja projektu firmy architektonicznej Hammond, Beeby and Babka (obecnie znanej jako Hammond Beeby Rupert Ainge, Inc ). Firma ta wygrała ogłoszony w 1987 r. konkurs na zaprojektowanie nowego budynku centralnego dla biblioteki. Jak powiedział nam Michael Peters, który wraz z Marią Zakrzewską oprowadzał naszą grupę po budynku, jednym z założeń konkursu było, iż budynek ma sprawiać wrażenie „starego”. Założenie zostało spełnione, a na dowód możemy przytoczyć słowa wyżej wspomnianego Michaela Petersa, który każdą grupę zwiedzających na początku pyta o przypuszczalny wiek budynku. Większość zwiedzających uważa, iż budynek wygląda na ok. 100 lat. Nic dziwnego – ogromny hol biblioteki zdobiony mozaikami, marmury, monumentalne rzeźby i kolumny – wszystko to sprawia, iż można odnieść wrażenie wstępowania do budynku o długiej historii.

 

Wrażenie to jednak szybko mija – już pierwsze kroki do poszczególnych oddziałów placówki pokazują, jak bardzo jest ona nowoczesna.

Biblioteka zajmuje 11 poziomów budynku:
  • na najniższym znajduje się m.in. sala audytoryjna im. Cindy Pritzker (385 miejsc) i miejsce wystawowe;
  • na pierwszym piętrze – główne lobby i „Popular Library” (aktualne tytuły – od thrillerów do biografii) oraz YouMedia;
  • drugie piętro zajmuje oddział dziecięcy im. Thomasa Hughesa,  największa kolekcja książek dziecięcych w Chicago. Nazwa oddziału pochodzi od nazwiska angielskiego prawnika i pisarza, członka Parlamentu Brytyjskiego, autora m.in. „Szkolnych lat Toma Browna”, który zszokowany zniszczeniami, jakie spowodował pożar w 1871 r., zorganizował w Anglii zbiórkę książek dla Chicago. Niemal każdy żyjący wówczas autor podarował swoje książki i z tej kolekcji ponad 8 tys. woluminów powstał zaczątek CPL;
  • trzecie piętro to centralne miejsce biblioteki – wypożyczalnia główna, 132 komputery dostępne dla użytkowników (podczas naszej wizyty wszystkie zajęte!), czasopisma, wypożyczalnia międzybiblioteczna i informatorium, w którym można się dowiedzieć wszystkiego o usługach biblioteki;
  • na czwartym piętrze znajduje się kolekcja obejmująca takie dziedziny, jak „business”, nauki ogólne i techniczne;
  • piąte piętro to miejsce, gdzie odnajdziemy publikacje rządowe (głównie stanowe, ale także miejskie), oraz centrum obsługi osób niepełnosprawnych;
  • na szóstym piętrze znajduje się kolekcja obejmująca dziedzinowo nauki socjologiczne oraz źródła historyczne;
  • na siódmym piętrze jest zgromadzona literatura w różnych językach (ponad 200) oraz książki wydane dużą czcionką;
  • ósme piętro to zbiory z zakresu sztuk wizualnych i muzycznych (także sale, udostępniane do warsztatów muzycznych – np. 6 indywidualnych sal do ćwiczenia na pianinie);
  • dziewiąte piętro to tzw. ogród zimowy – sala z 4 drzewkami oliwnymi. Sala ta jest często wypożyczana w celach komercyjnych, z czego całość opłat przeznaczana jest na działalność biblioteki. Oprócz zimowego ogrodu na tym piętrze mieści się również archiwum Harolda Washingtona oraz miejsce wystawowe;
  • dziewiąte piętro jest niedostępne dla użytkowników – tam mieszczą się biura oraz obsługa techniczna.

Jednak należy pamiętać, iż te 11 poziomów biblioteki centralnej oraz pozostałych 78 placówek CPL to przede wszystkim przestrzeń wykorzystana na różne formy i programy pracy „z” i „dla” użytkownika - część z nich została już opisana m.in. tu i tu. Mnie zaciekawiły również takie proste rozwiązania, jak te, iż w bibliotekach można wypożyczyć lornetki i atlasy ptaków (żeby je oglądać i umieć rozpoznawać), a w placówkach blisko wybrzeża można wypożyczyć wędki. Myślę, że dobrą praktyką, jest również to, iż każda filia biblioteczna ma bezpłatną 4-osobową wejściówkę do muzeum (ważną do każdego muzeum i zoo w mieście). Te bezpłatne wejściówki stały się niezbędne, kiedy okazało się, iż w mieście jest coraz więcej biednych obywateli, wykluczonych z życia kulturalnego.

Adrianna Walendziak - Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie

A w Polsce … bibliotekarze szkolni „wykluczeni”?

W jednym z ostatnich numerów „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł odnoszący się do proponowanych przez MEN zmian w Karcie Nauczyciela. W przyszłości pracownicy szkolni mają być podzieleni na dwie grupy: tych, którzy pracują przy tablicy oraz pozostałych. Ci pozostali to między innymi bibliotekarzy szkolni, którzy już niedługo być może stracą prawo do dłuższych (jak inni nauczyciele) wakacji oraz będą zmuszeni pracować więcej godzin tygodniowo. Co więcej, ich działania mające dzisiaj status pedagogiczny, miałyby w przyszłości ten status stracić.

W wywiadzie przeprowadzonym przez dziennikarza Gazety z bibliotekarką Izabelą Tumas ze szkoły w Będzinie pada między innymi pytanie: "Jest pani nauczycielką czy bibliotekarką? Wykonuję oba zawody. Na studiach z bibliotekoznawstwa zrobiłam uprawnienia pedagogiczne z praktykami w szkole. Inaczej nie mogłabym pracować w szkolnej bibliotece, chyba że po dodatkowych studiach podyplomowych. Co innego w bibliotece publicznej – tam nie trzeba mieć tych uprawnień. Jaka to różnica? Przecież nawet w szkole nie prowadzi pani lekcji, tylko w bibliotece… ..siedzę i od czasu do czasu podaję książki dzieciom? Tak, wiem – tak się właśnie myśli o bibliotekarzach. Minister Edukacji też chce wrzucić do jednego worka kogoś, kto nie ma kontaktu z uczniem, jak urzędnik kuratorium, oraz bibliotekarza szkolnego. To niesprawiedliwe i krótkowzroczne. Polska ma zatrważająco niski poziom czytelnictwa – a czasem biblioteki szkolne to jedyne, z którymi mają kontakt uczniowie. […] Dokształcam się od lat. Mam rewolucyjną, kolorową bibliotekę. Żeby dokupić książki, sprzedawałam makulaturę, pisałam do wydawnictw prośby o darowizny. Działania miały dotąd status pedagogiczny, teraz mają ten status stracić? Dlaczego po tylu latach mam zostać nienauczycielką, czyli panią od podawania książek?"

Po wizycie w amerykańskich bibliotekach wydaje mi się, że patrzę na różne zjawiska trochę inaczej, jakby z innej perspektywy. Ale zaznaczę, że nie chodzi mi tu o perspektywę amerykańską, a raczej „cywilizacyjną”. Mam na myśli przede wszystkim niepodlegającą żadnym dyskusjom rolę bibliotek szkolnych w edukacji czytelniczej czy medialnej – cotygodniowe zajęcia dla wszystkich klas, prezentowanie przez bibliotekarza nowości wydawniczych, próba zainteresowania uczniów najbardziej „modnymi” w danym momencie tytułami i późniejsze wskazywanie innych podobnych książek. Oczywiście wcześniej zdawałem sobie sprawę z funkcji szkolnych bibliotek,jako centrów informacji multimedialnej. Jednak na bazie amerykańskich doświadczeń nie można nie skusić się o stwierdzenie, że rola nauczyciela-bibliotekarza jest dużo większa niż poradnictwo w zakresie literatury czy pomoc w wyszukiwaniu informacji w sieci. Amerykański bibliotekarz w swojej pracy ma do dyspozycji zaawansowany sprzęt i oprogramowanie informatyczne. Zachęca uczniów do czytania danej książki posługując się zasobami dostępnymi w Internecie (na przykład trailerami filmowymi wyświetlanymi na dużym ekranie przy pomocy multimedialnego projektora i dobrego nagłośnienia). Wykorzystuje w swojej pracy oprogramowanie pomagające uczniom w wyborze lektury, czytaniu ze zrozumieniem różnych tekstów czy bezwzrokowym, szybkim pisaniu na klawiaturze komputera (obowiązkowy element w edukowaniu młodych ludzi). Nie ma kompleksów, jest nauczycielem w pełnym znaczeniu tego słowa. „Podawanie” książek to tylko mała część jego pracy.

W trakcie naszej wizyty w bibliotece szkolnej w Paris także padło pytanie: Czy nazwałaby Pani siebie nauczycielem czy bibliotekarzem? W odpowiedzi usłyszeliśmy: "Wcześniej, przez pięć lat byłam nauczycielką. Aby pracować w bibliotece w międzyczasie zdobywałam doświadczenie z zakresu szeroko pojętych mediów (dodatkowe studia magisterskie). Moim celem było nabycie specjalistycznej wiedzy dotyczącej posługiwania się nowymi technologiami, którą mogłabym w przyszłości wykorzystać w pracy bibliotece. Jestem więc zarówno nauczycielem, jak i bibliotekarzem (pracownikiem szkolnego centrum informacji multimedialnej)."

Wydaje się, że profesja nauczyciela-bibliotekarza w Polsce i Ameryce nie różni się zbytnio. Podobne są cele, wymagania stawiane szkolnym centrom informacji, jak i środki dydaktyczne, jakimi posługują się ich pracownicy. Widoczne są wprawdzie różnice w wykorzystaniu różnorodnych aplikacji komputerowych i nowoczesnego sprzętu, jednakże i w samym USA mamy do czynienia z nierównościami w dostępie do nowych technologii (zob. post Michała Zająca dotyczący biblioteki szkolnej w Chicago). Problemem wydają się być jednak zmiany, jakie polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje wprowadzić do Karty Nauczyciela. Nasuwają się też dość istotne pytania: Jakie będą skutki tych działań w odniesieniu do edukacji młodego człowieka i jak one wpłyną na poziom wiedzy oraz czytelnictwa dzieci i młodzieży? Czy już niedługo pracownik polskiej biblioteki szkolnej (centrum informacji multimedialnej) rzeczywiście będzie tylko „nienauczycielem” od podawania książek? I wreszcie: Czy mamy do czynienia z działaniami służącymi ewolucji i rozwojowi polskich bibliotek szkolnych czy raczej odwrotnie –  ich destrukcji?

Grzegorz Gmiterek - IBiN UMCS w Lublinie