czwartek, 6 stycznia 2011

A w Polsce … bibliotekarze szkolni „wykluczeni”?

W jednym z ostatnich numerów „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł odnoszący się do proponowanych przez MEN zmian w Karcie Nauczyciela. W przyszłości pracownicy szkolni mają być podzieleni na dwie grupy: tych, którzy pracują przy tablicy oraz pozostałych. Ci pozostali to między innymi bibliotekarzy szkolni, którzy już niedługo być może stracą prawo do dłuższych (jak inni nauczyciele) wakacji oraz będą zmuszeni pracować więcej godzin tygodniowo. Co więcej, ich działania mające dzisiaj status pedagogiczny, miałyby w przyszłości ten status stracić.

W wywiadzie przeprowadzonym przez dziennikarza Gazety z bibliotekarką Izabelą Tumas ze szkoły w Będzinie pada między innymi pytanie: "Jest pani nauczycielką czy bibliotekarką? Wykonuję oba zawody. Na studiach z bibliotekoznawstwa zrobiłam uprawnienia pedagogiczne z praktykami w szkole. Inaczej nie mogłabym pracować w szkolnej bibliotece, chyba że po dodatkowych studiach podyplomowych. Co innego w bibliotece publicznej – tam nie trzeba mieć tych uprawnień. Jaka to różnica? Przecież nawet w szkole nie prowadzi pani lekcji, tylko w bibliotece… ..siedzę i od czasu do czasu podaję książki dzieciom? Tak, wiem – tak się właśnie myśli o bibliotekarzach. Minister Edukacji też chce wrzucić do jednego worka kogoś, kto nie ma kontaktu z uczniem, jak urzędnik kuratorium, oraz bibliotekarza szkolnego. To niesprawiedliwe i krótkowzroczne. Polska ma zatrważająco niski poziom czytelnictwa – a czasem biblioteki szkolne to jedyne, z którymi mają kontakt uczniowie. […] Dokształcam się od lat. Mam rewolucyjną, kolorową bibliotekę. Żeby dokupić książki, sprzedawałam makulaturę, pisałam do wydawnictw prośby o darowizny. Działania miały dotąd status pedagogiczny, teraz mają ten status stracić? Dlaczego po tylu latach mam zostać nienauczycielką, czyli panią od podawania książek?"

Po wizycie w amerykańskich bibliotekach wydaje mi się, że patrzę na różne zjawiska trochę inaczej, jakby z innej perspektywy. Ale zaznaczę, że nie chodzi mi tu o perspektywę amerykańską, a raczej „cywilizacyjną”. Mam na myśli przede wszystkim niepodlegającą żadnym dyskusjom rolę bibliotek szkolnych w edukacji czytelniczej czy medialnej – cotygodniowe zajęcia dla wszystkich klas, prezentowanie przez bibliotekarza nowości wydawniczych, próba zainteresowania uczniów najbardziej „modnymi” w danym momencie tytułami i późniejsze wskazywanie innych podobnych książek. Oczywiście wcześniej zdawałem sobie sprawę z funkcji szkolnych bibliotek,jako centrów informacji multimedialnej. Jednak na bazie amerykańskich doświadczeń nie można nie skusić się o stwierdzenie, że rola nauczyciela-bibliotekarza jest dużo większa niż poradnictwo w zakresie literatury czy pomoc w wyszukiwaniu informacji w sieci. Amerykański bibliotekarz w swojej pracy ma do dyspozycji zaawansowany sprzęt i oprogramowanie informatyczne. Zachęca uczniów do czytania danej książki posługując się zasobami dostępnymi w Internecie (na przykład trailerami filmowymi wyświetlanymi na dużym ekranie przy pomocy multimedialnego projektora i dobrego nagłośnienia). Wykorzystuje w swojej pracy oprogramowanie pomagające uczniom w wyborze lektury, czytaniu ze zrozumieniem różnych tekstów czy bezwzrokowym, szybkim pisaniu na klawiaturze komputera (obowiązkowy element w edukowaniu młodych ludzi). Nie ma kompleksów, jest nauczycielem w pełnym znaczeniu tego słowa. „Podawanie” książek to tylko mała część jego pracy.

W trakcie naszej wizyty w bibliotece szkolnej w Paris także padło pytanie: Czy nazwałaby Pani siebie nauczycielem czy bibliotekarzem? W odpowiedzi usłyszeliśmy: "Wcześniej, przez pięć lat byłam nauczycielką. Aby pracować w bibliotece w międzyczasie zdobywałam doświadczenie z zakresu szeroko pojętych mediów (dodatkowe studia magisterskie). Moim celem było nabycie specjalistycznej wiedzy dotyczącej posługiwania się nowymi technologiami, którą mogłabym w przyszłości wykorzystać w pracy bibliotece. Jestem więc zarówno nauczycielem, jak i bibliotekarzem (pracownikiem szkolnego centrum informacji multimedialnej)."

Wydaje się, że profesja nauczyciela-bibliotekarza w Polsce i Ameryce nie różni się zbytnio. Podobne są cele, wymagania stawiane szkolnym centrom informacji, jak i środki dydaktyczne, jakimi posługują się ich pracownicy. Widoczne są wprawdzie różnice w wykorzystaniu różnorodnych aplikacji komputerowych i nowoczesnego sprzętu, jednakże i w samym USA mamy do czynienia z nierównościami w dostępie do nowych technologii (zob. post Michała Zająca dotyczący biblioteki szkolnej w Chicago). Problemem wydają się być jednak zmiany, jakie polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje wprowadzić do Karty Nauczyciela. Nasuwają się też dość istotne pytania: Jakie będą skutki tych działań w odniesieniu do edukacji młodego człowieka i jak one wpłyną na poziom wiedzy oraz czytelnictwa dzieci i młodzieży? Czy już niedługo pracownik polskiej biblioteki szkolnej (centrum informacji multimedialnej) rzeczywiście będzie tylko „nienauczycielem” od podawania książek? I wreszcie: Czy mamy do czynienia z działaniami służącymi ewolucji i rozwojowi polskich bibliotek szkolnych czy raczej odwrotnie –  ich destrukcji?

Grzegorz Gmiterek - IBiN UMCS w Lublinie

1 komentarz:

  1. Bardzo dobrym rozwiązaniem na brak pieniędzy są pożyczki chwilówki online. Wydaje mi się, że w tym momencie są bezkonkurencyjne. Jeśli w to wątpicie, to koniecznie zerknijcie sobie na Credy24 - to porównywarka, zobaczycie, ile jest firm, które muszą ze sobą rywalizować o klienta. Zrozumiecie o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń