Pierwszego dnia naszego pobytu w USA spotkaliśmy się z przedstawicielkami waszyngtońskiego oddziału ALA (American Library Association), czyli Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy. Wywiązała się ciekawa rozmowa na różne tematy, w tym również o sprawie Wikileaks, którą obecnie pasjonuje się cały świat, a szczególnie Amerykanie. Dowiedzieliśmy się wiele o problemach bibliotek związanych z wprowadzeniem ustawy „Patriot Act” po atakach terrorystycznych 11 września 2001, umożliwiającej służbom federalnym szeroki dostęp do danych osobowych użytkowników bibliotek. Rozmawialiśmy o odpowiedzialności bibliotekarzy pomagających czytelnikom w wypełnianiu urzędowych dokumentów w ramach usług e-administracji, a także o prawie autorskim USA, które – jak mówią przedstawiciele ALA – "jest najlepsze na świecie".
W waszyngtońskim biurze American Library Association. |
Gwiazdy kina zachęcają do korzystania z bibliotek. |
Nasze zainteresowanie wzbudził temat lobbingu, poruszony w kontekście wspierania bibliotek oraz dbania o ich szeroko pojęte interesy. Już na początku rozmowy jedna z naszych rozmówczyń przedstawiła się jako „lobbystka”. Wydaje się, że lobbing traktowany jest w USA jako coś naturalnego, a wręcz pożądanego, bowiem doskonale wpisuje się w politykę dbałości o prawa obywateli z różnych grup społecznych i zawodowych. Dzięki naszemu tłumaczowi – Markowi Kuzmie – dowiedzieliśmy się, skąd pochodzi słowo „lobbing”. Otóż prezydent USA Ulysses Grant codziennie bywał w recepcji (ang. „lobby”) waszyngtońskiego hotelu Willard, by napić się brandy. Gdy dowiedzieli się o tym biznesmeni i inne osoby pragnące znaleźć się blisko prezydenta, także zaczęli tam często bywać. I tak hotelowa recepcja, czyli „lobby”, stała się miejscem reprezentowania interesów i wywierania wpływów.
Lobbing w USA traktowany jest inaczej niż w Polsce, gdzie nawet słowo „lobbing” w rozumieniu potocznym wydaje się mieć negatywne zabarwienie. Według amerykańskiego prawa, w którym przejrzystość ma ogromne znaczenie, działalność lobbingowa jest dozwolona, lecz musi być jawna, zrozumiała i udokumentowana. Lobbyści w USA są zarejestrowani (np. ALA „zatrudnia” lobbystów), są też regulacje dla organizacji pozarządowych (takich jak ALA) określające, jaka część budżetu organizacji może być przeznaczona na działalność lobbingową (zob. Lobbying and ALA. Fact sheet). Lobbyści z ALA kontaktują się z politykami i innymi osobami reprezentującymi administrację publiczną, przedstawiając im stanowiska w określonych sprawach, zapoznając z wynikami lub wnioskami z prowadzonych badań i opiniami środowiska. W ten sposób starają się wpłynąć na procesy legislacyjne, tak aby ich efekty były korzystne dla bibliotek. O tym, że to działa, świadczy owo „najlepsze na świecie” prawo autorskie w USA, które w sposób wyważony uwzględnia zarówno interesy twórców, jak i odbiorców, w tym bibliotek i użytkowników, zwłaszcza osób o szczególnych potrzebach, np. niepełnosprawnych. Prawo autorskie, potrzeby edukacyjne społeczeństwa, internetyzacja oraz ochrona praw osobowych to tematy, które w działalnosci Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy są przedmiotem lobbingu.
Co ważne, przedstawiciele ALA mocno podkreślają, że stowarzyszenie reprezentuje nie tylko biblioteki i bibliotekarzy. Występując w obronie prawa dostępu do informacji zgromadzonej w bibliotekach reprezentuje użytkowników bibliotek, a szerzej – ogół społeczeństwa, wszystkich obywateli mających potrzeby edukacyjne czy kulturalne.
Tak więc lobbując na rzecz bibliotek Amerykańskie Stowarzyszenie Bibliotek dba o interesy obywateli USA - takich argumentów używa komunikując się z politykami, którzy także reprezentują obywateli i są zobowiązani do tego, by dbać o ich interesy.
Agnieszka Koszowska, FRSI
Agnieszka Koszowska, FRSI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz